czwartek, 20 lutego 2014

gap year

czyli jak coś zyskać tracąc.
bo skoro 'gap' to po angielsku dziura, luka, coś co ucieka to możemy być pewni że coś stracimy.
niekiedy rok studiów, pracę - innym razem po prostu uciekniemy od codzienności, obowiązków, planów na przyszłość.
nierzadko 'year' zamienia się w okres dłuższy niż rok.

inicjatywa współczesna, choć korzenie ma nieco dalej bo w XVII wieku. 
zaczęło się na wyspach, niepokorne dusze młodych arystokratów potrzebowały czegoś więcej niż własnego, zwykłego środowiska.
potrzebowali zmian, doświadczenia a to z kolei upatrywali sobie w podróży życia, nazywanej Grand Tour.
brano więc kosztowności, walizki, walutę i ruszano - po wiedzę, po nowe horyzonty, po doznania, w dużej mierzę po sztukę.
ale najczęściej po to, żeby po prostu ruszyć. 

teraz robimy to samo z tą różnicą, że walizki zamieniane są najczęściej na plecaki a kosztownościami staje się aparat i wygodne buty. i pieniędzy mamy raczej mniej bo w końcu chodzi o to, żeby zżyć się ze światem a nie z jego produkcją. to wcale nie oznacza spania na sianie, ale idea obraca się raczej przy małym budżecie.

i wtedy i teraz zależało na tym, żeby się rozwijać, poznawać ludzi, dzielić z nimi nowe wyzwania, uczyć się tego co nowe, szlifować to co stare - otworzyć umysł i serce. 

to może być wyjazd do Czech i praca na zmywaku 
(nie kusi? a pracowałeś kiedyś z Czechem? myłeś czeskie talerze po czeskich klientach? czesałeś się czeską szczotką?)
to może być wolontariat w Australii i pomoc przy czyszczeniu rafy koralowej
to może być prawie wszystko
ale to musi być Twoja decyzja i to Ty musisz czuć jej zamysł


ja poczułam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz