czwartek, 13 marca 2014

laranjas



sprawy mają się przejrzyście
pudełko truskawek w aldi - 1,49 euro
5 kg. pomarańczy u Pana Pomarańczki - 2 euro
gdyby nie limity bagażu w samolocie wzięłabym ze sobą z 225 kilo, naprawdę


piątkowe Faro z ławki
gdzie poznałam Pana Denerwuje-Ludzi-Bo-Wiem-Wszystko-Lepiej
swoją drogą na pewno go nie zapomnę, bo trzeba mu przyznać, że...
sporo wiedział lepiej
a może nie tyle wiedział, co nie bał się o tym mówić 

wczoraj byliśmy w Odemirze na zakupach
z okazji przyjazdu kolejnej grupy
(no przysięgam, że nie mogłabym prowadzić swojego interesu
zjadałabym wszystko zanim jacykolwiek goście w ogóle by się pojawili)
ale do rzeczy...
asfaltowa droga bardziej główna, niż polna 
okolica leśna więc i pełno zwierząt przebiegających przez środek jezdni
(no i niestety takich dla których ten bieg był ostatnim)
jechaliśmy spokojnie, Alfredo skupiony na drodze
ja skupiona na niczym
i wten widzę stworzenie
i krzyczę i pytam czy widział i co to (!!!!!!!!)
a A. mówi, że nie widział...
a ja mówię - no jak to...
a on mówi - no tak...
więc ja próbuję czym prędzej opisać stworka
A. próbuję się czym prędzej skupić..
z mojego nieskładnego opisu wynikało, że była to mała sarna, mały Bambi ale nieco mniejsze i chudze i w ogóle trochę inne
Alfredo niekoniecznie dał się przekonać, że samotne sarno-coś szło przed chwilą poboczem
więc stanęło na tym, że to była mała koza
skoro wszędzie naokoło kozy to i to na pewno była koza
oczywiście zaprzeczam, bo to było za chude, za dziwne i w ogóle nie takie
no dobrze, ale o co mi chodzi?
no chodzi mi o to, że cokolwiek by to nie było pewnie zginęło 5 sekund później
bo raz, że było ciemno 
dwa, że 5634 samochodów jechało tamtą drogą
trzy, że szansa na zauważenie Kozo-bambiego była naprawdę bardzo mało
ale o co mi chodzi jeszcze bardziej?
no o to, że mi to spokoju nie daje i mam takie wyrzuty sumienia, że nie wszczęłam alarmu prędzej.....
gdybym chociaż wiedziała co to było....


a to z kolei jest Zofa, Zeofit, Kłapiąca-Paszcza
trochę pies, trochę kot, trochę facet, trochę baba
trochę kochana, trochę nie
jednym słowem moje największe zmartwienie tutaj
przeciska się przez dziury wielkości pierścionka
łapie myszy, goni barany sąsiada, tarza w błotach, kupach, kompostach
wyskakuje przez okno w pokoju gdzie śpię, je żwir kota, goni samoloty


a to ja
(poczynienie fotki tego typu było silniejsze ode mnie)

a to nasz piękny świat
pełen różnic i kontrastów
pełen miejsc do zobaczenia, ludzi do spotkania i słów do wypowiedzenia :)



\edit, parę dni później

i dane mi było spotkać dziwne zwierzę raz jeszcze
tym razem, jechaliśmy motorem więc nie mogliśmy się zatrzymać
zwierzę prawie wpadło nam pod koła
a fakt, że był dzień wcale nie pomógł nam w szybszym ocenieniu co to jest
bo chociaż okazało się, że to pies
to psa w żadnym razie nie przypominał
powinien ważyć jakieś 3 razy więcej

osobiście nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego na własne oczy
bo stanu tego psa nawet nie dałoby się opisać słowami
od razu przypomniał mi się napis ujrzany gdzieś w UK
który powinien być tatuowany każdemu kto decyduje się na kupno zwierzęcia
'a dog is for life, not just for Christmas'
...i to oczywiście na czole

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz